piątek, 25 lutego 2011

Gorączkowo

Gorączka u niemowlęcia i małego dziecka - temat rzeka. Sposoby walki bywają różne, ale mija prędzej czy później. Kiedyś wchodziło się pod pierzynę i należało wypocić . Pytanie do mam znajdujących się na sali - co myślicie zbijaniu przez rozbieranie? Może to i racja - ciałko za ciepłe należy wystudzić, niech sobie spokojnie paruje, a ubiór może działać jak termos... Z drugiej strony jednak gdyby mi ktoś przy gorączce 39,5 kazał latać po mieszkaniu w samym body i skarpetkach czy spać pod flanelowa pieluchą... powiesiłabym za nie powiem co! Logiczny sposób, ale czy humanitarny? Małe się nie poskarży a ryczy bo i tak by ryczało pewnie. Co myślicie? Może dzieci czują inaczej? Ktoś coś czytał? Na moim położniczym kierunku nie wykładali…

Nowinki - podjęłam wolontaryjną pracę w stajni! Zawsze marzyłam o lataniu od siódmej rano w kaloszach z taczką pełną gnoju. Nie ma to tamto! Wygarnąć też już umiem. Problemy zaczynają się gdy bydło trzeba zaprowadzić i przyprowadzić z pastwiska... który zwierz gdzie mieszka - masakra! Chyba nigdy się nie zapamiętam ;-).
Gdy przyszłam o pracę pytać łamaną niemczyzną Szefu był z lekka zdziwiony. Akurat na imprezę szłam to no wiecie - kozaczki, makijażyk, paznokietki...

Szefu: Co potrafisz? Doświadczenie masz jakieś?
Galllena: Potrafię konia np. - czyścić :D (czyli to co każdy początkujący jeździec)
S.: - ?????Hmmmmm... tia... my nie robimy tego tak często…
G. (dobitnie): -Ale chętnie się uczę! Ja przyjdę nawet jutro!
S. (nie zrozumiałam dokładnie, ale było coś o chodzeniu z końmi i sprzątaniu)
G.: :-)))))))))))) (narodziła się nadzieja)
S.: Ok, to zrobimy sobie dzień próbny... (oglądając mnie) Tylko wiesz, weź inne buty, tzn. dobre, ale... no i raczej stare ubrania... ;-)
G.: Jawohl! :-))))))

Praca była wyczerpująca dość ;-) (ja to typowa miastowa, jedną ciocię mam na wsi, ale i ona nawet jednej kury nie ma :P). Wyczyściłam chyba z tysiąc boksów - never ending story :-). Jedna osoba wszystko mi wyjaśniała, taka szybka, energiczna dziewczyna - podziw, może po kolejnych dwóch tysiącach dojdę do wprawy :-). Taczkę, łopatę i widły już prawie obsługiwać umiem - czasami ktoś się litował i pokazywał mówiąc, że "w ten sposób to się szybko wykończysz" :P. Na końcu podziw, bo sądzili, że wymięknę a ja stwierdziłam, że przyjdę kolejny raz :-).

Dobranoc

niedziela, 6 lutego 2011

Kawałek codzienności

Ujęcie pierwsze:
Niemiecki autobus miejski - nawet nie przepełniony. Wchodzi Galllena i widzi matkę szamoczącą się z dwójką niesfornych latorośli płci męskiej i żeńskiej w wieku co najmniej podobnym (około 5 lat). Dziewczynka wrzeszcząc kładzie się na podłogę, chłopczyk natomiast a to zawieszony na jednej rurce a to skacze po siedzeniach, następnie nie ma ochoty opuścić pojazdu. Matka upomina od czasu do czasu, ale cóż ona może gdy pochłonięta jest totalnie kołysaniem wrzeszczącej około miesięcznej zawartości PODWÓJNEGO wózka... :P. Cud, miód i sielanka!

Ujęcie z przed około 10 miesięcy:
Reakcja matki na wieść o "dwa w jednym" panoszącym się w jej i tak już nieco nadwyrężonym organizmie - zapewne NIE DO OPISANIA.

Potem przenieśli się na dworzec kolejowy (przyszli 30 minut po mnie) i pakowali się razem do pociągu. O matko i córko! Siedziałam w innym wagonie NA SZCZĘŚCIE bo blogspota by brakło.

Było koło 19.00, kobieta sama z taką gromadą, ubiór i sprzęty całej piątki nie wskazywały na "chęci" posiadania dużej rodziny a już na pewno nie na możliwości.

Przypomina mi się matka trojaczek, która zawsze twierdziła, że aby zająć się swoimi dziećmi potrzebuje przynajmniej jednego, lepiej dwóch a już jest dobrze gdy ma trzech pomocników ponieważ może sobie iść "popracować t-shirty", które tak czy tak światła zewnętrznego nie oglądają... Byle by nie z potworami!

Niemiecka Frał jako tako sobie radzi (No co?! Może i trudno uwierzyć, ale wszyscy żywi po podróży autobusowo - pociągowej :-) ). Jeżeli już sposobów nie posiada to przynajmniej odwagą nadrabia w 100 procentach.

Kiedyś myślałam o dużej familii, ale sceny z autobusów i supermarketów to skuteczny środek antykoncepcyjny, a więc truć się nie trzeba czy odliczać... :D