sobota, 30 października 2010

Głupi = głuchy?

Kiedy proszę ludzi, aby powtórzyli coś wolno mówią owszem, w zmienionym tempie, ale niemalże wrzeszcząc?! Ciekawe... Galllena może i głupia, ale czy na pewno głucha? :-).
Używam stoperów podczas koncertów rockowo - metalowych, ale teraz to już pewna jestem, że ogłuchnę robiąc zakupy :-P.
Poza tym to znowu wylądowałam w Dojczland. Przyjechałam pewnego dnia nad ranem taszcząc ze sobą walizę mięsa oraz słoików. O filiżankach i ściereczkach nie wspomnę, hihi. Jedym słowem to nie ufam niemieckiej jakości no i smak mam jeszcze ojczysty.
Ach Polsko! Za chlebem Panie, za chlebem! :-)

czwartek, 21 października 2010

Galllena odwiedza Ojczyznę

Spacerując wraz z bratem po rynku w rodzimej miejscowości Galllena zostaje zaczepiona przez starszą kobietę mówiącą po NIEMIECKU (!).
Staję jak wryta i gapię się oszołomiona. Przechodzący obok facet widząc sytuację tłumaczy na polski: "ona powiedziała: tamtędy przejścia nie ma". No ja wiem, że nie ma, ale czemu po niemiecku? Nie wygląda na... I weź tu wyjedź na tydzień DO OJCZYZNY! Na twarzy mam wypisane czy jak? Obejrzałam się cała, ciuchy kupione w Polsce, flagi dojczlandowej brak, torebka zakupiona owszem w szmatekscie z tym, że podobno włoska marka... Nie kapuję.
Brat odpowiedział, że "my wiemy, ale my do baru". Babcia zdziwiona: "O to pan po Polsku mówi?". Ja na to, że ja również. Kobieta: "A to gdzie ja ten niemiecki słyszałam?! haha". Nie wiem - ja myślę po Polsku nadal.
Za to sny mam ciekawe, po polsku, angielsku, niemiecku...
Aaaaaa... z nowinek - mam nową praacę w Dojczland. Jestem opienukną 8 miesięcznej Sofiji w niemiecko - włoskiej rodzinie. Ona do dziecka in Italienisz, on i Dżerman, a ja kaleczę :-D. Uczę się więc włoskiego. Jak to miło mieć jedno dziecko, normalnie latte machiato i pilniczek do paznokci chciałoby się rzecz! :-D

czwartek, 14 października 2010

Witam witam po wakacjach :D

Mam do czynienia z klasycznym kalejdoskopem. Przeprowadzka średnio co 9 miesięcy, raz na dzień nowy pomysł na życie
Począwszy od drugiego lipca obecnego roku kolejna Słowianka zajęła Dojczland. Jest tu nas coraz więcej, oj przewraca się „wujek A.” w grobie, oj niewygodnie! Ściągnę brata, kuzyna, kilku przyjaciół i szykujemy zamach stanu, bo czekać nie ma na co!
Czemu wyjechałam? Pojawił się Ukochany (nazwijmy go Ukon, z japońska trochę brzmi a więc może i nie nudnawo) !!!
Życie w Rajchu toczy się swoim tempem. Przywykłam już do wszystkiego. Chlebem powszednim stało się mylenie metra Ucwaj z Udraj, Szterngenberg sztrase z Szmutzenberg sztrase, gubienie się na starówce. Nauczyłam się, że przed wsiadaniem do Sztraseban należy spojrzeć na Richtung. Nie dziwi już fakt, że bus 63 nie jedzie w to samo miejsce co linia 64 oraz to, że czekając po jednej stronie Lałfu niekoniecznie spotka się osobę tuptającą nerwowo po drugiej. Nic dziwnego, że wykręcając język i w boleściach prosząc o pół kilo czereśni dostajesz kilogram oraz zamiast Bratwurszte pakują Ci Wajswurszte. Życie i kwestia przyzwyczajenia. Tak – kiedyś byłam blondynką :-D.
Mieszkam sobie w malowniczej Bawarii, mamy kawalerkę, tory kolejowe za domem, głośne samoloty przelatujące nad balkonem (chyba zaleta, lotnisko w pobliżu?!) i kota. Osada przeznaczona dla bogaczy, ale jest jeden blok, w którym żyje Galllena – tak, slumsy są nawet w Rajchu. Oj wyjechać za chlebem Panie, za chlebem… Gorąco polecam.
Co do trojaczków… historia nie jest długa. Nadarzyła się okazja, trzeba było powiedzieć papa i odpuścić. Reakcje były nerwowe, ale cóż począć, Teresa to nie jest moje nawet trzecie imię. Poza tym na końcu było już nie do wytrzymania. Dzieciaki jak to dzieciaki, trochę rozpuszczone, ale w porządku, wiadomo czego się można było po kim spodziewać. Natomiast mamusia – tylko pozazdrościć marudnego charakteru. Nie było żal odchodzić. Znalazłam tutaj dwójkę podopiecznych - tak dorywczo. Bardzo miła polska rodzina, Kornel ma 2 lata a Hania 8 miesięcy. :-) Słodziaki!
CDN