piątek, 15 maja 2009

Jak to się stało?

Pierwszy tydzień stycznia 2008...
Kierowana pasją, zainteresowaniami i doświadczeniem wysyłam zgłoszenie do agencji opiekunek dziecięcych. W końcu za miesiąc kończę studia - kierunek położnictwo, trzeba pomyśleć nad czymś stałym.
Kilka dni później - zaproszenie na rozmowę...
Potem - piątek...
Rozmowa w agencji. Wykładowcy mnie zwykle lubili, więc czemu nie panie z agencji, może się uda. Seria, testów, tysiące pytań, kartkówek, uśmiechów, a na koniec propozycja: "Wyślę pani dane do mamy trojaczków, do miasta X. a zobaczymy, jest tam już jedna opiekunka, ale nie daje rady sama i potrzebna jest druga". Myślę sobie, że spoko - to tylko półtora dziecka na łeb, więc luz. Za nieco ponad tydzień już wiem o swojej pomyłce...
Mroźna zima, styczeń 2009, wtorek...
Galllena przyjeżdża z pobliskiego miasta na rozmowę kwalifikacyjną. Jak to na nią przystało jest o 1 h za wcześnie, znajduje wskazaną ulicę, siada na pobliskim przystanku autobusowym (osoba siedząca na przystanku rzadko wzbudza zainteresowanie), wyciąga książkę i nerwowo przerzucając kartki obmyśla przemowę, którą wygłosi o 18.15.
Pół godziny później...
Jest zimno kurde...
Po kolejnych 15 minutach....
A siedzę jeszcze, ulicę znalazłam, to blisko, a ja lubię być ponkt o...
Mija 5 minut...
Idę... Idę... Idę... Idę i kurna nic, zaczynam sę denerwować, może to jednak nie tu... Idę dalej - eureka, jest skrzyżowanie i drugi dom po prawej stronie...
1 minuta potem...
Jestem punkt o. Duży łososiowy dom. Dzyń, dzyń, dzyń i otwiera kobieta, nie młoda, z uśmiechem na twarzy, o dziwo nie pyta kim jestem i o co chodzi, ja na to "dobry wieczór" i pakuję się do środka, nie ma gdzie powiesić płaszcza.
Mija 30 sekund i kolejne minuty...
Widzę trzy małe osóbki w bodziakach, spodenkach, raczkujące, uśmiechnięte oraz kobietę krótko ściętą w okularach z tekstem: "Dobry wieczór, one nie cieszą się tak na Pani widok, po prostu niedawno wyszła ich ulubiona opiekunka Ala, więc myślą, że to ona wróciła". Zmroziło mnie, ale ważne w końcu, że i ona się uśmiechnęła. Zostały mi przedstawione trzy dziewczynki - D., G., K, dalej kilka pytań (tekst mi się posypał, a pytań tak niewiele, że aż za mało), ja oczywiście zwarta, gotowa i chętna do pracy, a więc od razu ją dostaję, mogę zacząć od zaraz, ale wybieram opcję "od poniedziałku". Dostałam powiadomienie o fakcie, że w domu jest monitoring, w pokojach każdej z dziewczynek oraz w salonie, głównie po to, aby widzieć co robią nasze aniołki w pokojach, ale podtekst rozumiem (dobrze, że powiedziała, dziwne to, ale spoko, po czasie orientuję się, że to też w sumie dla mnie pozytywne). Chodzę wokół pokoju, próbuję zaradzić cokolwiek na krzyk G., biorę za rączki G., po czym Ona orientuje się, że ja to ktoś obcy i w ryk, następnie dowiaduję się, że "ona to ta najcięższa", ale biorę ją na ręce, bo jestem ambitna... Wychodzę szczęśliwa, pracę mam, zarobki lepsze niż się spodziewałam, a czy podołam - OCZYWIŚCIE. Od razu SMS do chłopka, do znajomych, rodzicom powiem jak wrócę... Cieszę się, zostałam opiekunką trojaczek, trzech kochanych bab. Dzień później chwalę się mamie poprzedniego podopiecznego - Krzysia, po czym zarażam się od niego okropnym grypskiem (miałam spędzić u niego czas do końca tygodnia, ale ponieważ pożałowałam chorego dzieciątka przytulając, wycierając nosek i całując to rozstajemy się we środę) i leżę od czwartku z wysoką gorączką, modląc się, aby przeszło do niedzieli/poniedziałku, bo przecież tak strasznie mi zależy, bo przecież nie wypada na wstępie dzwonić, że jestem chora. Nie przeszło do końca, osłabiona jak nie wiem co, ale trzymam się na nogach, idę pierwszego dnia do pracy, na popołudnie, na 14.00. Istny chaos i zamieszanie, a ja czuję się niepotrzebna, ale jak widać tak miało być, we wszystkim był cel...
C.D.N.

2 komentarze:

  1. zaczyna się bardzo interesująco..!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Pracowałam dzisiaj nad utworzeniem swojego profilu, jutro po jeździe konnej i pokazie komandosów w pobliskiej wsi dodam pewnie kolejny zapisek. Boję się trochę, że mnie to blogowanie za bardzo wciągnie. :-)

    OdpowiedzUsuń