środa, 29 lipca 2009

Nowa Ola...

Nowa sobie radzi świetnie, aż za dobrze aby mogło to być prawdziwe.
Ulga, kamień spadł mi z serca i mam wrażenie, że na wakacjach jestem, wracam do domu a Słońce jeszcze wysoko...
Jestem opalona, to fakt i zalety mojej pracy w okresie letnim. Spacerki i ogródek robią swoje.
G. potrafi powiedzieć "co to" robiąc przy tym taki fajny dziubek :-). Okularki jeszcze nie do końca dopasowane, zsuwają się jej z noska, ale będzie dobrze.
Zamierzamy ucywilizować laski zabierając je do fryzjera lub sprowadzając fryzjerkę - ryzykantkę do nas. No ciekawe, no ciekawe, interesujące. Potrafię przewidzieć finał, Emilia nie i tym się różnimy.
G. ustawicznie ucieka nam z ogródka, nie pomagają ani prośby, ani groźby, trzeba wziąć na ręce i zanieść bąka z powrotem, wrzeszczy czy nie, co za różnica. Ostatnio odkryłam niestety przyczynę takiego zachowania, a mianowicie - tata Tomek pozwala, cytuję: "połazi sobie trochę i wróci". Cóż... ma rację, w sumie gdy opiekunów jest piątka a dzieci trójka to nawet jak na dach wejdzie to przecież ktoś złapie... sytuacja zmienia się jednak diametralnie gdy jesteśmy we dwie lub jestem sama, ale co tam... Tata Tomek pozwala... :/
Z K. można już normalnie porozmawiać, rozumie wszystko, odpowiada "tak" lub "nie", ale grunt, że dogadamy się w kwestii chęci pójścia do łóżeczka czy jedzenia. Dziś strasznie marudziła, więc pytam: "K. chcesz pójść odpocząć do łóżeczka?", K.: "Tia" i pokazała palcem na schody. Poszła bez mrugniecia, poleżała 15 minut i wróciła w dobrym humorku. Ciekawe, ale w sumie czemu się dziwić, każdy potrzebuje chwili samotności, a szczególnie one skazane na siebie prawie 24h...
D. tak fajnie mówi "dom" i "kto tam" :-).
Czasami sobie myślę jak by to było być opiekunką jednego dziecka. "Nózie w gózie i pilniczek do paznokci"? Może skórki bym miala całe... No i nie pracowałabym nad swoim zezem i szyjokręczem. Jakaż to różnica wodzić wzrokiem za jednym... ale lipa, bo tu trzeba patrzeć na jedno, zezować za drugim i co pół sekundy obracać szyję by sprawdzić czy trzecie, aby na pewno nie jest już pod sufitem. Umarłabym z nudów, ale tak trochę poumierać to bym chciała, no w końcu wszystkiego trzeba doświadczyć :-).
Wysypiam się, śpię dokładnie osiem godzin. Nie załatwiam tysiąca rzeczy, nie obmyślam po położeniu się spać koncertowej strategii działania, planów od A-ź oraz nie wstaję przed budzikiem z nowymi pomysłami w głowie. Cóż... jeszcze niecały miesiąc i pewnie taki kołowrotek znów się rozkręci.
Buziole!

2 komentarze:

  1. nudziłabyś się?!słowo daję, ty to naprawde jakimś cyborgiem jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Foksal -- Nie... po prostu wyznaję zasadę, że nudzi się tylko głupi, a więc robię wszystko, aby do tego nie doszło :-)

    OdpowiedzUsuń