niedziela, 1 listopada 2009

Nowinki jajcarsko - niekulinarne, bo śmiać się można ze wszystkiego

Ataki złości G. są po prostu nie do zniesienia, nawet moja święta cierpliwość się powoli kończy.
Wygląda to jak w typowym odcinku "Superniani". Czegoś jej zabronię i wtedy się zaczyna wrzask (G. znana z pojemnych płuc i barytonu), rzucanie zabawkami, krzesłami!, czasami potrafi walnąć głową w bramkę, ścianę tudzież drzwi, raz plunęła na K.. Odstawiamy do konta, gdzie się drze lub próbuje aktów autoagresji. Masakra... Mam nadzieję, że kąt zadziała i to się skończy.
D. korzystając z chwil nieuwagi podchodzi do sióstr i wymierza niezliczoną ilość policzków otwartą dłonią. Czemu? Akurat o tym nie chce rozmawiać.
K. nadal ostrzy zęby.
Mają już swoje ulubione kolory! K. oczywiście różowy, D. zakochana w żółtym a G. lubi czerwony :-).

Galllena została doceniona! W końcu! Otrzymałam premię w wysokości 102 zł za pracę po 10 - 12 h dziennie. Wychodziłam na wpół żywa, niedożywiona i przewodniona, ale jak widać opłacało się, oj tak.
Zaszalałam oczywiście za tą magiczną kwotę, a mianowicie w mojej szafie pojawiło się pięć całkiem nowych par skarpet, ciepłe rękawiczki oraz... uwaga, uwaga - było mnie stać na kawę z ciastkiem i to na mieście w porządnej kawiarni. Nie no... takiego czegoś to Galllena się nie spodziewała, przeszło najśmielsze oczekiwania, wzruszyłam się no, więc ukłonię się nisko w poniedziałek szefowej :-D. Ba! Uklęknę nawet :-). Hehe, batki w następnym miesiącu (jeżeli premia będzie), a te co mam pozaszywam, mimo kryzysu nici wraz z igłami to ja mam - po babci, "dobre bo niemieckie", a wszystko co z Niemiec to lepsze podobno, bo kupione za marki i z Aldiego czy jakoś tak :-P.

Ostatnio ustawicznie nie mogę się dogadać ze swoją konną instruktorką, dziwne to. Podobno obie mówimy po polsku.
Ania: Zrób koło.
Galllena i Giga posłusznie wykonują polecenie, nawet kłusując radośnie przy tym, wolno acz wesoło...
Ania: To jest za ciasne! Nie! Nie! Nie! Nie tak! Takich ciasnych kół to nawet na Grand Prix nie robią!
Galllena: Popatrz, a my potrafimy! Dobre jesteśmy! Marnujemy się tutaj!
Ania: Ja się pójdę dzisiaj upić, a wy poprzestawiacie sobie łopatki! Poza tym to żywiej bo ten koń zaraz się przewróci!
I pogadały my! No i jak to rozumieć drugą kobietę. Skoro "nie robią" a nam wyszło to powinnyśmy choć kasę jakąś zgarnąć czy dyplom dostać a tu same obelgi :D. I czemu "żywiej" skoro koń ma się przewrócić? Ja uwielbiam Gigę i na to to ja nie pozwolę. A niech będzie spacerkiem!
I tak ogólnie jakoś to ona o mnie i Gidze to tak bez entuzjazmu, dość ma naszych kłusów rozpaczliwych, stępów śpiąco - pogrzebowych czy jak? Ma rozrywkę za darmo i narzeka jeszcze. Baby takie są. No nie rozumiem, Giga chyba też nie :-D. Powinnyśmy być oburzone.
Aaaa, sorry, raz nas pochwaliła i to całkiem niedawno gdy zjeżdżając z górki nie poszłyśmy w galop ani nawet w kłus, presja była ogromna bo szła przed nami, więc gdyby nam nie wyszło jak to ma miejsce zwykle to następnej jazdy by nie było, Galllena zamieszkałaby w Australii a Giga w rzeźni - na krótko. Zgrany z nas duet, "cielaki dwa" mawiają... Cielęce oczy to my mamy, obie jesteśmy całkiem, całkiem, ale reszta jest cielątka zaprzeczeniem.

Poza tym to dziś na jednym z cmentarzy wypatrzyłam stoisko z balonami - takimi na hel co to jak się dychnie to się śmiesznie mówi, takie przeciwieństwo do grobowego tonu. Chciałam nawet zakupić jeden, ale z trupimi czachami nie mieli, a szkoda, bo klimat taki, że szkielet najbardziej by pasował :-D. Zniczy z pozytywką "Wstań nie jesteś sam" też nie było, marny jakiś ten cały festyn w tym roku. W zeszłym to nawet gofry mieli - nabyłam, dobry był. Zakupiłam za to żelka - węża i mój brat - Fomb też. Fombek jak to on zaczął się wygłupiać więc ja mu na to, że "halloween było wczoraj", na co smarkacz zapytał "czemu więc nie zdjęłaś kostiumu?". Tak do starszej siostry! Bezczelny! :-)

Biedna, oj biedna Galllena, prześladowana w pracy, w domu i na zajęciach dodatkowych nawet!

Miłej resztki niedzieli!

Ciao!

P.S. Skorzystałam z wpłatomatu! Był pot, krew i łzy! Było też "O jezus Maria i co teraz!?" gdy nagle wyskoczyła informacja "NIEROZPOZNANE BANKNOTY", pomyślałam sobie, że pewnie są fałszywe, wpłatomat je zżarł i już nigdy ich nie odzyskam, lepsze były te fałszywki niż nic... ulgę jaką odczułam gdy wypluło stówę z zagiętym rogiem można sobie wyobrazić. A że jestem sprytna to myk myk, wygładziłam, wsadziłam spowrotem i wygrałam - z maszyną!

Galllena jest odważna i nie lubi melisy.

4 komentarze:

  1. Gallleno droga, a nie chciałabyś zmienić sobie domu? Właśnie takiej opiekunki potrzebuję. :)
    Czytam Cię od dawna, weszłam od Foksal i zazdroszczę, że Cię znaleźli. A wydaje mi się, że Ci rodzice nie są tacy super. Czemu taka niska premia?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Wężona :-)!
    Wiesz co, lubię zmiany i nowe wyzwania, ale znając życie to zapewne nie żyjesz na Górnym Śląsku.
    Dziękuję, miłe słowa, ja po prostu lubię swoją pracę i staram się jak mogę aczkolwiek ostatnio czuję, że zawaliłam/łyśmy, ale szerzej opiszę w weekend.
    Rodzice mają swoje zdecydowane minusy, ale plusy chyba także posiadają.
    A premia niska ponieważ szefowa dostała podwyżkę (tak, tak - chwaliła się)... i podobno zamierza zatrudnić kogoś na stałe do sprzątania. Ech... też muszę opisać. Gdybym ja miała tyle czasu co pomysłów ;), a nie mam bo dodatkowo zostałam hostessą i jutro idę pierwszy raz, pewnie sobie nie poradzę. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. I jak wypadłaś jako hostessa?
    Niestety, ja z Warszawy. Domyślam się, że Twoje wynagrodzenie niższe niż u nas. Tutaj zawsze najdrożej. Do jednego dziecka opiekunka kosztuje 1600-2000. Do dwójki ze 3, a do trojaczków to sobie nie wyobrażam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W porównaniu z tym co napisałaś moje wynagrodzenie jest tragicznie niskie i to aż tak, że wsytd się przyznać ile zarabiam, dlatego dorabiam jako hostessa, a jak wypadłam będzie w notce. :-)

    OdpowiedzUsuń